Tym razem przeniesiemy się w inne, nieco bliższe nam - a szczególnie jednej osobie - czasy. Jesteśmy w Polsce, od kilku lat krajem rządzi Gomułka. Jest szaro, buro, ale nikt nie mówi, że nie może być zabawnie. W 1960 roku pewna studentka czwartego roku Dziennikarstwa zaczyna pracę w Biurze Reklamy Polskiego Radia przy ul. Kopernika 34. W ten sposób wstępuje ona do zaszczytnego grona twórców trochę już zapomnianych reklam. Kilka dekad później wspomina ona barwną instytucję Kabareciku Reklamowego.
Oto co o specyfice ówczesnej reklamy mówi Maria Czubaszek:
Oto co o specyfice ówczesnej reklamy mówi Maria Czubaszek:
Redakcja reklamy zajmowała się wymyślaniem sloganów reklamowych typu „Najlepsza do prania pralka frania”, albo "Chcesz mieć motor, to sobie kup”. I opiekowała się nadawanym raz w tygodniu „Kabarecikiem Reklamowym”.(…) „Świeży wciąż, co tydzień nowy, „Kabarecik Reklamowy”, reżyserował Jurek Dobrowolski.
Jerzy Dobrowoski, źródło: TVP/East News
Nagrywało się go popołudniami, po godzinach pracy biurowej, nieraz do późnego wieczora(…) „Kabarecik” to było prawdziwe zjawisko. Były skecze, piosenki, ale często słuchacz nie miał pojęcia, że to jest reklama. A zleceniodawcy za to płacili. Teraz to by się pewnie nazywało kabarecikiem kryptoreklamowym. Albo antyreklamowym. Na przykład szło kryminalne słuchowisko, w którego końcowym fragmencie inspektor szukał kogoś, kto kogoś innego przejechał motorem. I kto się mógł domyślać, że to reklama motoru? Albo bohaterka mojego słuchowiska skarżyła się, że znowu ją się zmusza do jedzenia ryb. To była reklama ryby. Autorzy – Przybora, Minkiewicz, Marianowicz, Potemkowski, Osęka – wywalczyli sobie, że nie musieli używać nazw produktów. No bo jak Przybora miał nazwać piosenkę o magnetofonie „ZK ileś tam”? Zresztą nazwy nie były konieczne, bo jak ktoś sobie wymarzył magnetofon, to i tak mógł kupić tylko taki, jaki był w sprzedaży, a był tylko jeden. (…)
Kiedyś ktoś wymyślił, żeby zareklamować buty. To głupie, bo przecież jak tylko buty pojawiały się w sklepach , to ludzie kupowali co popadło , nie zawsze zwracając uwagę nawet na rozmiar. Janusz Minkiewicz napisał „ O nowym to bucie piosenka” na melodię „ O nowej to Hucie piosenka….”. Ostro zareagował cenzor. Bo to żarty z pieśni masowej. Jak jakiś państwowy potentat rybny zamówił reklamę makreli, Jeremi Przybora (albo Minkiewicz, nie pamiętam który) na melodię „ To ostatnia niedziela” napisał „Ta ostatnia makrela”. W tym przypadku zleceniodawca miał wątpliwości, które ja musiałam rozwiewać. Pamiętam rozmowę telefoniczną z jakąś pracownicą państwowego potentata rybnego.
„Czy to tak wypada, żeby piosenką samobójców zachęcać do kupowania markeli?”
„Ależ oczywiście, przecież każdy poleci i kupi makrelę, jak usłyszy tę piosenkę”.
„Czy to tak wypada, żeby piosenką samobójców zachęcać do kupowania markeli?”
„Ależ oczywiście, przecież każdy poleci i kupi makrelę, jak usłyszy tę piosenkę”.
Łatwo się dawali przekonać.
Płynny owoc
Zanurzona sonda
Zanurzona sonda
W społeczeństwo stwierdza, że
Każdy mnie pożąda,
Każdy chciałby tylko mnie…
Nikt nie waży lekce,
Nikt nie lekceważy mnie,
W smuklej mej sylwetce
Każdy widzi szczęście swe…
Rozkoszy zdrój…
Zapamiętaj, że to ja.
Okrągły rok
Wciąż pamiętaj, że to jabłko, jabłko!
Z jabłka jestem sok!
Gdy przychodzą mrozy,
Cenny każdy jest mój gram;
Awitaminozy
Żadne nie zagrożą nam…
W domu, gdy są goście,
Co zachować zdrowie chcą,
Mną – toasty wzroście,
Bruderszafty pijcie mną…
piosenka reklamowa soku jabłkowego - autor Janusz Minkiewicz, 1969r.
Każdy mnie pożąda,
Każdy chciałby tylko mnie…
Nikt nie waży lekce,
Nikt nie lekceważy mnie,
W smuklej mej sylwetce
Każdy widzi szczęście swe…
Rozkoszy zdrój…
Zapamiętaj, że to ja.
Okrągły rok
Wciąż pamiętaj, że to jabłko, jabłko!
Z jabłka jestem sok!
Gdy przychodzą mrozy,
Cenny każdy jest mój gram;
Awitaminozy
Żadne nie zagrożą nam…
W domu, gdy są goście,
Co zachować zdrowie chcą,
Mną – toasty wzroście,
Bruderszafty pijcie mną…
piosenka reklamowa soku jabłkowego - autor Janusz Minkiewicz, 1969r.
Nie ukrywajmy – „Kabarecik Reklamowy” to nie był teatr. Może nie była to też, „Sztuka przez duże D”, ale na pewno forma chałtury. Nie były to takie pieniądze, jak się zarabia w reklamie dzisiaj, ale były bardzo przyzwoite. Ja zarabiałam wtedy w redakcji 700 zł miesięcznie. Autor za piosenkę dostawał 1100 zł. Jurek [Dąbrowski - przyp. Zapomniana Reklama] , tak jak wszyscy, robił to głównie dla pieniędzy, ale traktował bardzo poważnie. Nie odpuszczał. (…) kazał po osiem, dziewięć razy nagrywać krótką piosenkę o dorszu, bo przecież tego będą słuchali ludzie. To nic że to głupoty. Ale musiały być perfekcyjnie wykonane.
Fragment pochodzi z wywiadu - rzeki z Marią Czubaszek,
przeprowadzonego przez Artura Andrusa pt. Każdy ma swój Czubaszek, wyd. Prószyński i S-ka
Gorąco polecam - świetna lektura !
Zapraszam Panią na moją stronę... może zechce Pani napisać komentarze pod publikowanymi plakatami i reklamami, byłbym bardzo zobowiązany i wdzięczny. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/media/set/?set=a.288616781203365.68139.287610211304022&type=3
Mam spory zbiór starych reklam i nie tylko.
OdpowiedzUsuńMój adres:
cyfralab@yahoo.pl
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuńno tak bylo pamietam
OdpowiedzUsuń